Więcej
    Strona głównaBlogiKampania wyborcza. Komedia w wielu aktach

    Kampania wyborcza. Komedia w wielu aktach

    Do wyborów samorządowych pozostał tydzień. Kandydaci dwoją się i troją aby w możliwie najbardziej efektywny sposób trafić do głów elektoratu. W tym celu stosują najróżniejsze zabiegi. Poczynając od bezpośrednich spotkań z wyborcami, a kończąc na drukowanych materiałach reklamowych. A te, swoją treścią zaskakują wielu.

    W świecie marketingu wiadomo nie od dziś, że im głupsza reklama, tym mocnej osadza się w głowie konsumenta. Fakt ten jest niezbity. Potwierdza go szereg badań i testów. Jednak odnosi się on do typowo komercyjnych zabiegów związanych z dziedzinami sprzedaży, usług i produkcji. Niestety, ale jak widać na przykładzie – na szczęście kończącej się – kampanii wyborczej pretendenci do roli samorządowców przeszczepili tę reklamową wskazówkę na grunt reklamy wyborczej. Owocem tej desperackiej adaptacji są hasła wyborcze, które kandydaci uskrobali na skrawku papieru w domowych zaciszach.

    Chyba w całej Polsce znana jest kreatywność kandydatki z Radomia, która projektem swojej kampanii zdeklasowała dotychczasowych liderów kuriozalnych kampanii wyborczych. Otóż pani nosząca wdzięczne i piękne nazwisko Półbratek stwierdziła, że aby lepiej trafić do umysłów swoich wyborców na bilbordzie połowę swojej twarzy zamieni w kwiat. Nie trzeba chyba wymieniać nazwy tego biednego kwiatka. W efekcie plakat kandydatki przypomina afisz prezentujący następną części filmu Obcy. Kobieta, której połowę twarzy zakrywa kwiat prezentuje się jak wymieniony wyżej obcy, albo ofiara tropikalnej choroby. Nie tej pochodzącej z Filipin, ale znacznie groźniejszej. Co widać na plakacie.

    Autodystans kandydatów to popularny zabieg wyborczy. Politycy za wszelką cenę uwypuklić pragną brak kompleksów i niektórych wstydów. Tak też osobnik noszący nazwisko Głąb stwierdził, że jego hasło nie będzie powtórką z enumeracji wyborczej, ale powiewem świeżego wiatru autokrytycyzmu. W ten oto sposób powstał slogan: Byli idioci, pora na Głąba. Znając na wylot świat polityki każdy wybierze głąba, a nie idiotę.

    Nazwisko może być źródłem dyskomfortu, ale również może być nośnikiem dumy i chluby. Takie nazwisko w świecie polityki to skarb cenniejszy od tego z Atlantydy czy innych mitycznych krain. Nazwisko będące nośnikiem dodatniej aksjologii, to element, którego kandydaci w kampanii wyborczej nie mogą zmarginalizować. I takim oto sposobem człowiek noszący nazwisko Ptak na skrawku biednego papieru zmontował takie hasło: Kandydat wysokich lotów. Pozytywnie? I to bardzo. Bo przecież każdy kandydat powinien latać wysoko. Sztuka tkwi w tym, żeby po wyborach z tej wysokości nie spadł.

    Dobre nazwisko może również stać się przyczynkiem do popełnienia wyborczej gafy. Trzeba uważać żeby nazwisko nie kolidowało z hasłem, sloganem wyborczym. Taki dysonans widać przy okazji pięknie brzmiącego wyborczego motta: Chcę być w waszych serach. Miłe, sentymentalne hasełko. Wszystko byłoby piękne, gdyby nie to nieszczęsne nazwisko kandydata – Żołądek. Podobna rozbieżność znaczeniowa dopadła pewną kobietę, której marzy się mandat radnej. Nosi ona nazwisko Wódka. Już w nim jest moc. Jak się przyjęło 40% mocy. Tylko pani polityk niefortunnie sformułowała swoje wyborcze hasło. Brzmi ono: Wódka- najlepszy wybór. Nieco dwuznacznie. Wyborcy mogą je opatrznie zrozumieć i zamiast iść na wybory zdecydują się na formę spędzania wolnego czasu propagowaną na plakacie.

    Prezentując te perełki wyborcze z całej Polski wykorzystujące siłę nazwisk odnoszę wrażenie, że niektórzy kandydaci marzący o samorządowej karierze mogą poczuć się wystawieni poza nawias kampanii wyborczej. Bez obaw. Nazwisko to nie jedyna siła napędowa kampanii. Wygląd i inne ciekawe cechy też się liczą. Egzemplifikacją tego może być hasło pewnego dżentelmena, który nie nosi ciekawego pod względem semantycznym nazwiska. Jednak mi inne walory. Jest łysy. A w polityce to już coś. I oto ten pan dotknięty łysiną uknuł taki slogan: Zero włosów na głowie, ale sto pomysłów na rozwój. Jak widać, w kampanii wyborczej wszystkie chwyty są dozwolone.

    Pomimo dynamicznej, a niekiedy nawet ofensywnej kampanii wyborczej w Warce, żaden z naszych rodzimych kandydatów nie zdecydował na sformułowanie hasła-perełki na miarę słynnego półbratka. A szkoda, bo nasi kandydaci możliwości mają. Tę niekreatywność w formułowaniu mott wyborczych wareccy politycy zrekompensowali poprzez oryginalne  miejsca umieszczania materiału wyborczego. Też jest to sposób. Przecież tradycyjny bilbord, czy plakat brutalnie przyklejony na niewinny słup wyborczy to przeżytek. Kto to w ogóle przeczyta. Wareccy politycy wytyczają nowe trendy rozmieszczania reklam.

    Pewien kandydat zdecydował się na dokonanie symbiozy tradycji z nowoczesnością. Rolę konserwatyzmu w jego dziele wyborczym odgrywa słup. Współczesność zaś symbolizuje wysokość. Kandydat sprytnie wiesza swoje plakaty wyborcze na słupie. Jednak nie czyni tego na tradycyjnej wysokości umożliwiające komfortowe zapoznanie się z plakatem, ale co najmniej trzy metry nad ziemią. Na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że to permanentny bezsens. Ale nie… To świetne zagranie. Wyborca pragnący zapoznać się z treścią materiału musi zdzierać głowę ku górze. A wówczas smuga światła spływająca na plakat tworzy wrażenie, że kandydat jest namiestnikiem niebios tu, na ziemi. To współczesny Faraon skąpany w światłości, czyli doskonałości. Wyborca będący światkiem takiej rekomendacji nie może nie zagłosować na pretendenta.

    Inny polityk warecki postanowił przechytrzyć konkurencję i zagrać oponentom marsza na nosie. Jak wiadomo kandydat kandydatowi wilkiem. Dlatego praktyki typu zrywanie plakatów są w trakcie trwania kampanii na porządku dziennym. Wiedząc o tym świadomy kandydat stworzył lisi plan. Swoje plakaty wyborcze wiesza na koszach na śmieci. Poziom wysokości jest odwrotny do wyżej omawianego przykładu, ale poziom przebiegłości nieporównywalnie większy. Oszczędność, pewność i wiarygodność. To klucze do celu kandydata reklamującego się na śmietnikach. Przecież żaden oponent nie zerwie plakatu w celu umieszczenia go w koszu. Ponieważ ten znajduje się już na terenie kosza. To przykład kreatywności wyborczej, która przechytrzyła nieczyste praktyki konkurencji.

    Prawdziwym wizjonerem reklamy przestrzennej jest kandydat, który zdecydował się umieścić swój bilbord na cmentarzu. A konkretnie na jego parkanie. Gafa, reklamowe faux pas – tak komentują miejsce umieszczenia materiału warczanie. Jednak decyzja kandydata nie jest podcięciem gałęzi, na której siedzi. Przeciwnie. To przejaw wizjonerstwa. Poszerzenie grona wyborców? Raczej nie. Przezorność. W niej należałoby doszukiwać się motywów tej decyzji. Kandydat stwierdził, że być może komuś nie spodoba się na definicyjnie lepszym świecie i zdecyduje się na powrót. A wówczas na tacy podanego ma kandydata. Nie musi przedzierać się przez dżunglę materiałów wyborczych. Wstaje i ma.

    Kampania w Warce, kampania w Polce nabiera tempa. Ostatni tydzień to ostatnia prosta. Patrząc na to, na co kandydaci decydują się aby potrzeć do percepcji wyborców nie pozostaje nic innego jak życzyć całemu elektoratowi Warki i Polski wytrwałości. Jeszcze tylko tydzień.

    Redakcja Warka24.pl
    Redakcja Warka24.pl
    Naszą redakcję tworzą mieszkańcy Warki, instytucje oraz organizacje. Jeśli interesujesz się naszym miastem, lubisz pisać artykuły, śledzisz na bieżąco wyniki sportowe bądź uczestniczysz w kulturalnym życiu miasta to zapraszamy Cię do współpracy z portalem. Dołącz do naszego grona!

    NAJPOPULARNIEJSZE