Więcej
    Strona głównaBlogiGdyby wybory mogły coś zmienić byłyby zakazane

    Gdyby wybory mogły coś zmienić byłyby zakazane

    Czy warto rezerwować czas w niedzielę 16 listopada? Czy warto śledzić przebieg kampanii wyborczej? Czy warto czytać oferty kandydatów? Po co zajmować się tematem wyborów, skoro logika podpowiada nam, że gdyby wybory miały rzeczywistą moc wdrażania zmian, byłyby na pewno zakazane.

    Spoglądając na hasła, deklarację i zapowiedzi kandydatów startujących w wyborach samorządowych stwierdzić można, że wyleczyli się oni z trwającej ostatnie cztery lata niemocy. Dzisiaj, w trakcie kampanii wyborczej, dla pretendentów do objęcia publicznych funkcji nie ma rzeczy niemożliwych. Dziurę w chodniku naprawiają siłą woli. Ciemne zakamarki ulic i osiedli rozświetlają światłem płynącym z ich politycznego wnętrza, a finansowy kryzys… No właśnie, a kryzys przeganiają gdzie pieprz rośnie. Niestety stan pełnego zdrowia polityków długo nie potrwa. Antidotum, które zażyli 27 sierpnia, czyli w dniu oficjalnego rozpoczęcia kampanii poprzedzającej wybory samorządowe, nie jest permanentne. Z dniem 16 listopada jego moc ustanie, natomiast omnipotencja polityków nie dość, że poturbuje się wpadając w dziurę wyżłopaną w jezdni, to w dodatku zbłądzi na nieoświetlonym osiedlu.

    Wiatr, który złapało 5 kandydatów na burmistrza i ponad 80 kandydatów na radnych jest imponujący. Kampania wyborcza, która grasuje w Warce obala dogmat tak stary, jak stary jest sam samorząd – okazuje się, że jednak nie ma rzeczy niemożliwych. Zdeterminowani kandydaci zdolni są walczyć z najpotężniejszymi przeciwnościami Warki. W swoim kołczanie mają strzały gospodarcze, ekonomicznie, infrastrukturalne, bezpieczeństwa, turystyki, które wystrzelone kładą na łopatki wareckie problemy. Programy przedstawione przez komitety wyborcze – przynajmniej w mojej ocenie – są biletem do nowego, lepszego świata. Realizacja przynajmniej połowy z nich zmieni Warkę w raj na ziemi. Cztery lata temu podczas wyborczego boju o stolicę jeden z polityków trafnie skwitował przerośnięte obietnice wyborcze. Powiedział wówczas, że niedługo pretendenci do fotela prezydenta Warszawy obiecają warszawiakom dostęp do morza – byle tylko wygrać wybory.

    Najpoważniejszym grzechem każdej kampanii wyborczej jest optymizm, czyli poczucie, że wszystko tak naprawdę można zrobić. Skutkiem zakładania przez polityków wyborcom różowych okularów jest kreowanie przed ich oczami mirażu, który po zakończeniu elekcji okazuje się przykrą rzeczywistością. Tak samo jest na naszym podwórku. Wielu kandydatów do niewielu foteli w swoich wyborczych broszurach enumeruje życzeniowe myślenie. Postulaty, które są praktycznie niemożliwe do zrealizowania. A nam, wyborcom, czytając te postulaty, nie pozostaje nic innego prócz wiary, że kandydat je piszący kieruje się idealistycznym pragnieniem stworzenia silnej i urodzajnej Warki, a nie marzeniem wygrania elekcji.

    Abstrahując od idealizmu kampanii wyborczej i optymizmu kandydatów trzeba przenieść się w strefę pesymizmu. A źródłem tego – co nikogo nie zaskoczy- jest również kampania wyborcza. Niestety pretendenci do tytułu reprezentantów spraw i interesów warczan sięgają po zatrute karty z rękawa. A karty te nie tylko trują oponentów, lecz także dezorientują wyborców.

    Najpopularniejszym chwytem kampanii wyborczej czy to w Warce, czy w innym mieście jest gra prawdą, która przybiera tyle form, ilu jest kandydatów. W Warce prawd jest dużo. Nie jedna, a co najmniej 5. Wśród tylu wersji trudno odnaleźć tę jedną jedyną, ponieważ znaczenie słowa prawda drastycznie ewoluowało. W klasycystycznym rozumieniu prawda jest zgodnością pomiędzy myślą a czynem. Jednak ta definicja jest nie dość, że stara, to jeszcze nieprawdziwa. Dziś prawdą, może trochę w wyborczym znaczeniu, będzie zgodność pomiędzy myślą a głosem eksperta, znawcy. Tak też jest w Warce. Pytaniem jak mantra przewijającym się przez grasująca kampanię wyborczą jest to, czy gmina Warka jest zadłużona. Paradoksalnie odpowiedź nie musi mieć źródła w fiskalnym rozrachunku. Przecież prawdę wyborczą ustala ekspert. To on, uprzednio zanalizowawszy budżet wyda oficjalną prawdę. Taką, która będzie odpowiadało i jemu. I jego wersji. I jego oczekiwaniom. Ta prawda nie musi mieć wiele wspólnego ze stanem faktycznym. Ale My, wyborcy, musimy ją wyznawać. Gdyż ekspertom nie wypada nie wierzyć.

    Drugim despektem niszczącym mityczny obraz kampanii wyborczej jest sfera zdrowej rywalizacji, która w Warce paradoksalnie się rozchorowała. Wyborcza konkurencja, która trafnie nawiązuje do sportu powinna opierać się na zasadzie fair-play, czyli na merytorycznej wymianie argumentów. Jednak o tym, że argumentem nie można znokautować politycznego oponenta widzieli już reprezentanci Imperium Rzymskiego. Sformułowali oni zasadę divide et impera. Zakładała ona celowe wzniecanie kontrowersji wokół osoby przeciwnika politycznego, co miało się bezpośrednio przełożyć na obniżenie jego pozycji w oczach wyborców. Zasada jak widać okazała się mocniejsza niż jej redaktorzy. Ona funkcjonuje, a Imperium Rzymskie kierujące się nią nie. Z przykrością trzeba stwierdzić, że model polityki opierający się na zasadzie divide et impera przeważa nad wzorcem merytorycznej debaty. A szkoda, bo w konfliktach nigdy nie zrodziła się myśl, której wcielenie zaowocowałoby dobrem ogólnym.

    Na temat wyborów w Warce można się długo spierać i dyskutować. Rzeczywistość jest taka, że warecka wersja kampanii wyborczej piramidalnie nie odbiega od tej znanej z Polski. Prawdopodobnie schematyzm ten jest źródłem negacji tej formy demokracji bezpośredniej. Jednak siłą rzeczy ktoś tego 16 listopada pójdzie do urny i kogoś wybierze. Tak będzie, a ten czyn automatycznie połączy się z moim rozważaniem na temat prawdy. W demokracji, w której żyjemy i na którą często narzekamy jest tak, że prawdy nie uchwala sąd. Nie potwierdza jej mądrość ksiąg i kodeksów. Prawdę uchwala większość. I przez lata 2014-2018 będziemy mieli taką wersję prawdy, jaką 16 listopada wybierzemy. Właśnie dlatego tych wyborów nie należy lekceważyć. Dlatego trzeba przyjrzeć się wszystkim programom. Gdyż o ile teraz, w trakcie kampanii, biernym wyborcom prawdę narzucają eksperci, o tyle przy urnach narzuci ją matematyczna większość.

    Często jest tak, że obywatelowi trudno dźwignąć się w niedzielny, wolny od pracy, dzień i pójść na wybory. Woli bezwładnie spoglądać w okno wypatrując oznak zimy. Woli sprawdzić, czy ulubiony bohater serialu zdecyduje się zaprosić ulubioną bohaterkę tegoż tasiemca do kawiarni. Woli pospać. Może i te czynności są atrakcyjne ze względu na swój charakter obdarty ze świadomości i odpowiedzialności. Jednak wszystkie ważne rzeczy, które od życia otrzymaliśmy i które w życiu mamy dostępne są tylko w jednym egzemplarzu. Mamy jednych rodziców. Jedną twarz, o czym powinni pamiętać politycy. Jedną Ojczyznę. Jedną młodość. Aż wreszcie jedną Małą Ojczyznę. Warkę mamy w jednym egzemplarzu. To nasz unikat, o który musimy dbać w trakcie kampanii wyborczej i przede wszystkim podczas głosowania.

     

    Redakcja Warka24.pl
    Redakcja Warka24.pl
    Naszą redakcję tworzą mieszkańcy Warki, instytucje oraz organizacje. Jeśli interesujesz się naszym miastem, lubisz pisać artykuły, śledzisz na bieżąco wyniki sportowe bądź uczestniczysz w kulturalnym życiu miasta to zapraszamy Cię do współpracy z portalem. Dołącz do naszego grona!

    NAJPOPULARNIEJSZE