Więcej
    Strona głównaInstytucjeMuzeum im. K. PułaskiegoJuż niedługo, coraz bliżej, ale za rok cały...

    Już niedługo, coraz bliżej, ale za rok cały…

    Trzy dni przed kolejnym terminem (29 maja) ukończenia budowy Centrum Edukacyjno-Muzealnego w Warce, zarząd powiatu zerwał opiewającą na 5,6 mln zł umowę z wykonawcą obiektu. Firma Tom Tomasz Gromski z Włostowa (woj. świętokrzyskie) zapowiada – podobnie jak starostwo – dochodzenie swych praw w sądzie

    Rozmawiamy z dyrektor Muzeum im. Kazimierza Pułaskiego w Warce Iwoną Stefaniak.

    – Firma Tom Tomasz Gromski podpisując z powiatem umowę, miała świadomość, że musi wykonać budynek Centrum Edukacyjno – Muzealnego w ciągu roku. Właściciel firmy obiecywał nawet przyspieszenie prac: skończymy w 9 miesięcy – usłyszałam na pierwszym spotkaniu, gdy przekazywaliśmy firmie teren pod budowę. Rzeczywiście – pomyślałam – budynek jest tak prosty w formie, w postaci dwóch obór, ma przede wszystkim ładny detal wykończeniowy, może się uda wykonać go szybko.

    Początki były więc obiecujące, co więc się stało takiego, że roboty stanęły?

    – Muszę się trochę usprawiedliwić – od lutego do września 2012 r. byłam na urlopie macierzyńskim, ale zaglądałam do pałacu i na budowę. Byłam zaskoczona, że roboty posuwają się w żółwim tempie. Pogoda rzeczywiście na początku niezbyt sprzyjała, ale nie robiono nic. Wykonawca usprawiedliwiał się kłopotami rodzinnymi, pogodą i setkami innych przeszkód. Tak naprawdę prace ruszyły w żwawszym tempie w połowie kwietnia. Już wtedy można było wątpić w to, że wykonawca zdąży w terminie zakończyć budowę.

    Mimo to starosta Janusz Różycki (inwestor) zgodził się na przedłużenie terminu. Dlaczego?

    Zgodziliśmy się z kilkoma argumentami wykonawcy. Rzeczywiście miesiące zimowe nie sprzyjały wykonywaniu prac, szczególnie betonowaniu. Temperatura była zbyt niska. Po drugie, wykonawca znalazł w projekcie drobne nieścisłości, których „uczepił się”, jak tonący brzytwy. Dawały mu – jego zdaniem – powód do zwolnienia tempa prac, a nawet zdarzało się, że zawieszał prace na dwa – trzy tygodnie, albo markował, że coś robi. Podobne sprawy, które przy remoncie pałacu były załatwiane w jeden dzień, w przypadku centrum trwały nawet 2-3 miesiące. Podejrzewam, że były mu w jakimś celu potrzebne, więc wysyłał pisma w każdej sprawie, z żądaniem oficjalnej odpowiedzi, co naturalnie wydłużało czas pracy. Ciągle domagał się wyjaśnień biura projektowego, zwoływaliśmy narady wszystkich stron. Tak więc zamiast normalnej współpracy pomiędzy takimi stronami jak: wykonawca – projektant – inspektor nadzoru – mieliśmy tu wieczne spory. A przecież każda z tych stron została zatrudniona przez inwestora w jednym celu, aby wybudować CEM.

    Czy pan Gromski zdawał sobie sprawę, że to budowa priorytetowa, że włożone są tu pieniądze unijne, z których trzeba się rozliczyć w określonym terminie?

    Oczywiście, cały czas mu o tym przypominaliśmy. W pewnym momencie nawet zaczęłam wierzyć, że nasze argumenty do wykonawcy dotarły. Przedłużyliśmy więc termin ukończenia budowy do 31 maja 2013.

    Już w marcu dotarły do nas informacje, że firma nie zamierza dotrzymać i tego terminu. Czy nie można było zareagować szybciej?

    Ma pan rację, w lutym – marcu otrzymaliśmy kilka, a może nawet kilkanaście pism od wykonawcy z pytaniami i prośbami o wyjaśnienia – dotyczące różnych elementów projektu. W większości chodziło o takie sprawy, których rozwiązanie mogło nastąpić telefonicznie, mogło być uzgodnione z inspektorem nadzoru, albo nawet podczas spotkania na budowie (które przecież odbywały się co tydzień). Ale chyba firmie nie chodziło o rozwiązanie problemu i szybkie ukończenie prac. Pisma miały charakter dokumentów, na które można się w każdej chwili powołać, zwłaszcza podczas sprawy sądowej. Już wtedy miałam wrażenie, że pan Gromski „zabezpiecza się na wypadek rozprawy”.

    Jakie były sporne sprawy?

    Wykonawcy nie spodobały się na przykład okna i szklane ścianki działowe, które zostały zastosowane w projekcie. To rzeczywiście ścianki działowe ze szkła z żaluzją w środku sterowaną magnetycznie. Bo, jak już zaznaczyłam, budynek jest wprawdzie prosty w kształcie, ale z wykorzystaniem nowoczesnych materiałów takich jak szkło, stal; ma też sporo dobrej jakości materiałów wykończeniowych i technicznych nowości. Wykonawca na wiosnę przyszedł do nas z pretensją, że takie ścianki szklane produkuje tylko jeden wykonawca i że są bardzo drogie. Wtedy zaczęłam podejrzewać, że pan Gromski po prostu nie przeprowadził właściwej oceny projektu, przystępując do przetargu. Nie przeanalizował dokumentacji. Pewnie pomyślał: teraz wygram, a później jakoś to będzie…

    Czy na przetargu inne oferty były rażąco wyższe od firmy pana Gromskiego?

    O to chodzi, że nie. Następna opiewała na kwotę o 30 tys. zł wyższą. Gdybyśmy wybrali więc inną firmę, pan Gromski wygrałby z nami przed każdym sądem. Ten brak doszacowania spowodował, że wykonawca ciągle proponował nam zamienniki lub inne rozwiązania na budowie. Dążył po prostu do obniżenia kosztów, na co my nie wyrażaliśmy zgody, szczególnie jeśli miałaby spadać jakość użytych materiałów.

    Czy inspektor nadzoru i kierownik budowy nie interweniowali, nie podnosili alarmu?

    Powiem tylko, że biuro projektowe, dość znane w kraju i cenione, niemal od razu zwróciło nam uwagę, że nie jest to chyba właściwy wykonawca dla tego rodzaju obiektu. W miarę upływu czasu, uwagi projektanta nasilały się. Kilka razy stwierdzono m.in. niewłaściwą technologicznie kolejność prac, dopilnowanie czego należy do obowiązków inspektora nadzoru.

    A gdzie był inwestor?

    21 marca odbyliśmy w starostwie naradę, taką wewnętrzną, co robić dalej. Widzieliśmy, że roboty stanęły i nie ma żadnych pozytywnych sygnałów ze strony wykonawcy. 27 marca odbyło się spotkanie w szerokim gronie, z udziałem wykonawcy i byliśmy zaskoczeni zachowaniem pana Gromskiego. Zamiast wyjaśnić przyczynę opóźnień, szukać porozumienia – zaatakował w dość niewybredny sposób. Zarzucał nam błędy w projekcie, narzekał na inspektorów nadzoru… wyszedł bez porozumienia. Wszyscy odebraliśmy to jednoznacznie – z tą firmą dalej współpracować się raczej nie da. Wcześniej – jak się okazało – budynek nie został odpowiednio zabezpieczony na zimę i doszło do „małej katastrofy”. Po prostu tynk w piwnicach został przemrożony i na wiosnę odpadł od ścian. Trzeba było resztę skuć i tynkować na nowo, a to kosztuje. Poza tym widzieliśmy, że wykonawca nie ma pieniędzy. Kupuje tylko materiały tanie, stwarzając pozory, że coś się na placu dzieje.
    Budowa zaczęła się strasznie ślimaczyć. Dzień przed każdym weekendem nikogo już na obiekcie nie było, może sam kierownik budowy, a przyjeżdżali czasem w środę… Tymczasem za miesiąc miało nastąpić ukończenie budowy.
    W pewnym momencie, na nasze liczne prośby o złożenie nowego harmonogramu prac, wykonawca dostarczył harmonogram, w którym proponuje wykonanie obiektu do końca września, przy okazji narzucając swoje warunki. Kierownik budowy zapowiedział też, że od 15 kwietnia intensywnie ruszają z robotą. Starosta Różycki postanowił dać firmie jeszcze jedną szansę. I co? Przychodzi trzech ludzi. Miała być dostarczona ozdobna cegła elewacyjna. Nie ma jej. Obiecanej blachy tytanowej też nie ma. To są drogie materiały, zakup których świadczyłby o tym, że wykonawca poważnie podchodzi do sprawy. Zamiast materiałów na budowie, znalazł się kolejny list wytykający błędy w projekcie, które powodują kolejny przestój…

    Czytaj więcej na łamach strony www Kuriera Południowego http://kurierpoludniowy.pl/wiadomosci.php?art=11511

    Źródło: Kurier Południowy

    Leszek Świder

    Redakcja Warka24.pl
    Redakcja Warka24.pl
    Naszą redakcję tworzą mieszkańcy Warki, instytucje oraz organizacje. Jeśli interesujesz się naszym miastem, lubisz pisać artykuły, śledzisz na bieżąco wyniki sportowe bądź uczestniczysz w kulturalnym życiu miasta to zapraszamy Cię do współpracy z portalem. Dołącz do naszego grona!

    NAJPOPULARNIEJSZE