W piątkowy wieczór – 12 maja, już po raz 30 w dworkowej piwnicy zebrali się lokalni poeci. Było to spotkanie wyjątkowe, bo połączone z promocją trzeciego tomiku poezji „Trzeci Dobry Wieczór”. Po zakończeniu części poświęconej nowemu lokalnemu wydawnictwu, rozpoczęła się część poświęcona prezentacji nowych utworów. Wśród osób, które zaprezentowały swoją twórczość byli m.in. Andrea Patrycja Czasak, Magdalena Chromińska – Tuszyńska, Jadwiga Supłacz – Chromińska, Sylwia Setniewska, Weronika Gos, Piotr Mrozowski, Janusz Gwara i Paweł Lipiński.
Dodatkową niespodzianką była piosenka zaśpiewana przez Andreę Czasak.
To był już ostatni w tym sezonie artystycznym „Dobry Wieczór”, kolejne spotkania w Dworku z poezją zarówno mówioną jak i śpiewaną po wakacjach. Zapraszamy na nie jednak już dziś!
Poniżej prezentujemy wiersze odczytane podczas 30. „Dobrego Wieczoru”:
Magdalena Chromińska – Tuszyńska
„N”
zamieszkał w moim pokoju.
Niechciany, nieproszony, nieoczekiwany.
Wcześniej nie było N. w moim pokoju.
Przyszedł, przycupnął, powiedział, że na chwilę
I za raz sobie pójdzie. Nie poszedł, został.
Przyglądam się mojemu N.
Dobrze mu w moim pokoju.
Wygodnie rozsiadł się w fotelu.
Grzeje nogi przy moim kominku.
Jakby trochę urósł, zmężniał.
Często widzę mój N.
Jest w książkach, doniczkach, kubkach, obrazach.
Zajmuje sporo miejsca ze swoimi rzeczami.
A taki był mały. Taka jedna walizeczka.
Czasami rozmawiam z moim N.
Zadaję mu pytania: Jak się czujesz?
Jak Ci u mnie jest? Czy dobrze się staram?
Gdy wychodzi na spacer, myślę o moim N.
Czy wróci, czy się nie zgubił, czy za mną nie płacze?
Jest przyszedł… Zawsze wraca.
Mówi od progu: Jestem, tęskniłaś?
O nie, mój N! Nie tęskniłam,
Ale się o Ciebie bardzo niepokoiłam.
Ona
Istniała w mojej głowie już dawno.
Choć skrzętnie ją ukrywałam.
Nie chciałam jej urzeczywistnić,
Nie chciałam jej pokazać.
Nie, ja? Nie, gdzie tam!
To nie dla mnie,
To nie w moim stylu.
Ale ona musiała ujrzeć światło dzienne.
Bo takich, jak ona nie da się ukryć.
Nie da się zachować jej tylko dla siebie.
Kiedy ona będzie ze mną, ja przestanę istnieć.
Ona tak dobrze potrafi pokazać siebie,
Zadbać o siebie – mnie.
Ona staje się mną, ja staję się nią.
Już bez niej nie potrafię istnieć.
Nie chcę by zniknęła, gdy potrzebuję
Stawać naprzeciw innych, świata,
Na przeciw siebie.
Jeśli jej we mnie nie lubisz – odejdź.
Ja wybieram ją,
Ja jestem nią – sobą.
Janusz Waldemar Gwara
Epitafium dla Mamy
I niby świat się nie zawalił
Rzeki wciąż płyną świat się kręci
I tylko smutek ogniem pali
Że Jesteś tylko w mej pamięci
W około wszystko po staremu
Słońce wciąż świeci i wiatr wieje
I tylko w oczach łzy tęsknoty
I prysły niektóre nadzieje.
Tak Cię kochałem jak umiałem
Na pewno – (dzisiaj wiem) – za mało
Twą miłość czułem zawsze, wszędzie
I to mi wielką siłę dało
Czas się wypełnił nadszedł kres
I drogi nasze się rozeszły
Została mi synowska wdzięczność
Za wspólne chwile co odeszły.
I niby nic się nie zmieniło
I wszystko przecież jest tak samo
Lecz pustka mnie otacza wielka
I żal że Cię już nie ma MAMO
Weronika Gos
Rozpruta dusza
Jestem na górze
Skaczę po chmurze
Biel i czerń wokół mnie
Resztę kolorów zabrałeś ty
Bo wciąż jesteś na mnie zły
Za to że nie potrafiłam odpuścić
I wolałam gniew w sobie dusić
Gdy już wybuchłam złością
Stałam nad przepaścią
Nie patrzyłam w dół
Bo wiedziałam że tam czeka na mnie grób
Wzniosłam się wiec w górę
I nagle poczułam ulgę
Część mojej duszy nadal została na dole
Niestety już tam zostanie
Moja dusza się rozpruła
Zaszyć mogę teraz tylko ja
Może ktoś zrobi to za mnie
Albo dla mnie
Chmura mnie przytula
Wie że potrzebuję miłości odczucia
A ja skaczę wciąż
Bo moje serce jeszcze skacze
Będzie to trwać do momentu
Gdy znów zakocham się w oka mgnieniu
Andrea Patrycja Czasak
Wcale nie najbardziej
Wcale nie najbardziej boję się żurawi,
Lecz jakoś wprawiają w niepokój.
Od razu czuję wysokość, w dół patrzę
I lecę, lecę w głębiny.
Wcale nie najbardziej boję się pająków.
Tylko serce staje na chwilę w przestrachu. Czuję tylko odnóża w komórkach ciała,
Tylko serce kołacze, prawie do godziny.
Wcale nie najbardziej boję się igieł,
Tego jak skórę kłuje stal lub coś innego.
Wcale nie najbardziej boję się lekarzy,
Wcale nie najbardziej boję się wszystkiego
Jak tego:
Metka
Mogłabym być metką
Od Twojej bluzy:
Przy ciele bliżej
W pracy, w podróży,
A kiedy przyjdziesz zmęczony
Do domu:
Od bluzki metką.
Tak po kryjomu.
Czasem uwieram,
Bo tak jest w miłości.
Miłości nie ma czasem bez złości.
Ale składowo
Czysta bawełna,
Więc składam zdania
Uczucia pełna.
Będę znów sobą,
Gdy zniknie materiał.
Orteza
Po stokroć częstotliwości
Wolę złamanie stopy
Niż to serca
Po Tobie.
Zamiast rehabilitacji,
Uciążliwa retrospekcja.
Poziom równowagi
Równie chybotliwy
Co emocjonalnej.
Zastrzyki przeciwzakrzepowe,
Zastrzyki przeciwłzowe:
Jedne działają więcej,
Drugie mniej;
Zastrzyk energii,
Gdy próbuję od nowa.
A potem spadek
Motywacji,
Zlewające się w jedno dni
I spojrzenia.
W ciemnych oczach
Widzę nasze niejasne chwile,
W spódnicach za kolano
Powiewających na wietrze
Rozmowne spacery.
Nie łam się po ludziach,
Ludzie i tak Cię złamią.
Słowa lekarza:
Ból wciąż siedzi w głowie.
Sylwia Setniewska
Co można zrobić dla drugiej osoby ?
Być obok.
Tylko tyle….?
Niby to nic ….. a znaczy tak wiele.
Dla Ciebie
Dla Ciebie jestem, dla Ciebie byłam
dla Ciebie życie swe poświęciłam.
Dla Ciebie duszę diabłu oddałam
chociaż nic w zamian nie otrzymałam.
Byłam gotowa poświecić wszystko
w zamian być z Tobą choćby przez chwilę.
Wielka samotność mnie ogarnęła
bo nie mam Ciebie ,nie mam Cię blisko.
Słowa miłości są mi dziś obce
Bo cóż znaczy miłość?!
Ty zawsze byłeś, jesteś i będziesz
Chwilą pamięci cząstką wspomnienia.
Piotr Mrozowski
Efekt motyla
możesz być każdym
w swoim umyśle
możesz być nikim
w ludzkich oczach
możesz dowolnie kształtować swoją rzeczywistość
jak dziecko plastelinę
wyimaginowany pałac
zwykłą ziemiankę
możesz być pokornie
albo wzywając imię Pana
wybijając zęby bliźnim
niezależnie którą drogę wybierzesz
każde twoje działanie spowoduje zmiany
w czasoprzestrzeni
każdy gest
słowo
do kogoś dotrze
coś zaburzy
wznieci
pogrąży
i kiedyś wróci
może po latach
w lawinie goryczy
z całą siłą runie
na swego sprawcę
bijąc go bezradnie
po twarzy skrzydłami
motyla.
Jadwiga Supłacz Chromińska
Wiosna nadeszła
Czuję się jak w domu
Pozwólcie mi oddychać całym jej pięknem
I odpoczywać
W ogrodzie pełnym jasnozielonych odcieni
Czasami
kiedy się zgubimy
Musimy zapalić własną świeczkę
I znaleźć własną drogę
Przez najbardziej samotne miejsca
Przez najciemniejsze z miejsc
A wyciągniemy wnioski
Tylko wtedy
Czy znajdziemy naszą drogę
Powrót do domu do siebie
Paweł Lipiński
Jaskółeczka
Jaskółeczko moja miła,
Tyś znów pod mój dach przybyła,
By szczebiotem budzić z rana,
Przez pradziadków ukochana.
Masz dwadzieścia gramów wagi,
Tyle w tobie jest odwagi,
Tyle wdzięku i uroku.
Wracasz tu każdego roku,
By ulepić gniazdko małe,
Które chroni dom mój cały,
Mój dobytek, moich bliskich.
Przed skutkami nieszczęść wszystkich.
Kilometrów pięć tysięcy.
Taki lot cię musiał zmęczyć.
Przez pustynię i przez morze.
Ty ją tu przywiodłeś Boże,
Żeby tutaj, w polskiej ziemi,
Mieć pisklęta między swemi.
Dać wzór uczuć przywiązania.
Ty powracasz od zarania.
Teraz człowiek ma pałace.
Czy ja ciebie tu zobaczę?
Bo ty brudzisz, bo ty śmiecisz.
Lubią cię już tylko dzieci?
Wspomnienie wsi
Snopy zboża pamiętam,
Kopy siana na łące.
Ta praca była święta.
Święte prażące słońce.
Ojca pot był święty
I mój dziecięcy wysiłek.
Człowiek był tym przejęty.
To było sercu miłe.
Niedzielny odpoczynek.
Msza, suma i odpusty.
W cieście był rodzynek.
Pączek na czwartek tłusty.
To wszystko smakowało,
Matki ręką zrobione,
Bo czasem brakowało.
Zbytki były wzbronione.
Lecz człowiek był szczęśliwy.
Majowe bzy i jaśminy.
Kolega był życzliwy,
Uśmiechnięte dziewczyny.
Choć stodoła schylona
I chata nieobfita,
W otwarte swe ramiona
Człek skrzętnie chwile chwytał.
Zapusty i dyngusy,
Choinka, kuligu biel.
W orszaku turoń, kusy.
Tak było od Tatr po Hel.
Przy kapliczce przydrożnej
Ktoś uczynił znak krzyża.
Przyklęknąć było można,
By do Boga się zbliżać.
Ot, taki to wspomnień czar
Młodych lat sobą nęci.
Przodków mych tradycji dar.
Aż zła się w oku kręci.
A dziś warkot traktorów,
Mejlami życie się toczy,
Jak gdyby wśród potworów.
Czas nadszedł zamknąć oczy.
Polski stół
Oto nasz polski stół suto zastawiony.
Siada przy nim cała pobożna rodzina.
Są dziadkowie, dzieci, mężowie i żony.
Wnet po znaku krzyża uczta się zaczyna.
Dzieciaki łapczywie słodycze łapają.
Starsi staropolski bigos glamią smacznie.
A kuzyn ze szwagrem wódkę polewają.
Pełen obaw myślę, teraz to się zacznie.
Najpierw jest świąt aura i brzmi alleluja.
Ojczyzny dobrobyt w kielich nalewamy.
Potem są toasty za ciocię i wuja.
Coś ty żono droga, nie jestem pijany.
Ach te klimaty i te bóle głowy.
Ta jasność umysłu i majaki w mroku.
By to przeżyć jeszcze, człek byłby gotowy
Na post i spowiedzi kilka razy w roku.
Maj i Ty
Maj i Ty.
Słowa jak balsam, szept i bzy.
Mów do mnie czule, cicho jeszcze.
Od tych gorących słów są dreszcze.
Od tych pachnących słów bzów
Wiruje w głowie, więc mów mi mów.
Mów, że mnie kochasz, tęsknisz, pragniesz.
Że iść przez maje ze mną chcesz.
Mów – gdy Cię nie ma to tak mi źle –
Lub te dwa słowa – kocham cię.
Miłość i zakochanie
Miłość i zakochanie to odwieczny dylemat.
Co jest stałego, co z czasem się zmienia.
Zakochanie to motyle, zachwyt i zauroczenie.
A miłość to życie, to marzeń spełnienie.
Dla tej co się zakochałem mogę znieść katusze.
Mogę cierpieć, znieść męki, ale zyskać muszę.
To, co kocham jest blisko, dla Niej żyję i tworzę.
Mogę oddać jej wszystko. Oddam życie Jej Boże.
Jeśli przyjdzie dzień taki, żebym musiał wybierać –
Zakochania ust smaki lub za miłość umierać.
Bez wahania, bez trwogi, ma odpowiedź jest jedna.
Zabierz mnie Boże Drogi. Niech żyje miłość ma.
Cytaty z mądrości
„Witaj maj, trzeci maj…”
„Witaj majowa jutrzenko…”
Ty historio mądrość daj,
Bo nie jesteś cnotliwą panienką.
Tyś jest świadkiem dziejów wszelkich.
Dumnych zwycięstw i przegranych.
Ideałów, celów wielkich
W czyn przekutych i zdradzonych.
Konstytucja niczym wiosna
Dała światło, wiew nadziei.
Majem piękna i radosna,
Aby łączyć, a nie dzielić.
Bądźmy światli tą nauką.
Choć zbyt późno mądrość była.
Powtarzajmy to swym wnukom,
Że Ojczyzna sercu miła.
Pełne gęby dziś frazesów
Kasty, bolków, chamów, drani.
Po „targowicku” do sukcesów.
Prawo, honor mają za nic.
Krzyczą, wrzeszczą – konstytucja.
Skrzętnie licząc swe srebrniki.
A to zwykła prostytucja.
Kim są owi? Zerem, nikim.
Jestem poetą
Jam jest poetą, jeśli rzec tak mogę,
Z ludu i mam chłopską kanonu odnogę.
A me drzewo bez herbw i buławy lśniącej,
Choć przodkowie zapewne latliczą tysiące.
Nie tarzałem się w zbytku, żeby wenę zdobyć.
Nie bywałem w Paryżu by szaty ozdobić.
Nie miewałem flirtów, miłostek, kochanek.
Mnie wicher dziejowy dał oświaty kaganek.
Co piszę nie z hrabiowskiej pochodzi maniery.
To umysłu skupienie, serca odruch szczery.
Nie pijałem w karczmach, lulek nie paliłem.
Pracowicie, skromnie i uczciwie żyłem.
Jestem ze wsi
Jestem ze wsi „słoma mi z butów” wystaje.
Słyszałem, lecz nie wiem gdzie leżą Hawaje.
Jestem ze wsi. Wiem, że nóż w prawej, a widelec w lewej rece.
Łyżka do zupy. Po cóż mi wiedzieć więcej.
Nie staję pod ścianką, nie jestem królem życia.
Jem mięso, pracuję, nie boję się tycia.
Uchowaj Boże celebrytą nie chcę być.
Być pasożytem? Z własnej pracy chcę żyć.
Gdyby mi przyszło zamieszkać w wielkim mieście,
Czy czułbym się jak rodzynek w smacznym cieście?
Czy może jak wyciągnięta z wody ryba?
W labiryncie ulic, spraw zginąłbym chyba.
Nie potrafię knować przeciw koledze w pracy.
Różnie dobrzy, ale wszyscy dla mnie rodacy.
Z sąsiadem na wsi czasem szranki zewrzemy,
A potem na zgodę dużą wódkę pijemy.
Miejscy ładni, pachnący, modnie ubrani.
Ulica, market, biuro. Jak wytresowani.
I choć często wieczorem bolą mnie gnaty,
Od asfaltu i kostki wolę las i kwiaty.
Ranga miłości
Ta pani kocha kwiatki –
Różyczki, malwy, bratki.
Druga żółty kubek swój,
A trzecia wieczorowy strój.
Ten pan kocha swój krawat,
A tamten huczne brawa.
Trzeci zaś czubek nosa
Gdy pali papierosa.
Damulka kocha pieska swego
I kocha też obrożę jego.
Kochany w klatce jest kanarek
Kapcioszki, fotel i zegarek.
Nie kochaj kropel na szybie.
Nie kochaj łusek na rybie.
Bo to z miłością tyle ma
Co księżyc w samym środku dnia.
Miłość to jest szczęście brać.
Miłość to jest siebie dać.
Miłość to jest dzielić się.
Nawet życie oddać swe.